Kamienie pamięci

Projekt „Kamienie pamięci” Instytutu Pamięci Narodowej służył upamiętnianiu osób, związanych z historią naszego kraju. Do zadań uczestników projektu należało zebranie informacji o konkretnej osobie, która była związana z tematem aktualnej edycji projektu oraz zgromadzenie wszelkich „śladów pamięci” pozostałych po niej.

VII edycji projektu patronowały słowa z mowy Przeciw Katylinie Cycerona: Cum tacent, clamant (Milcząc, wołają), jakże wymowne wobec działań podjętych przez stalinowski reżim w celu wymazania z pamięci potomnych losów bohaterów.
 „W latach 1944–1956 wskutek terroru komunistycznego w Polsce śmierć poniosło ponad pięćdziesiąt tysięcy osób, straconych na mocy wyroków sądowych, zamordowanych i zmarłych w siedzibach Urzędów Bezpieczeństwa i Informacji Wojskowej, więzieniach i obozach, zabitych w walce lub w trakcie działań pacyfikacyjnych. Znaczną część ofiar stanowili członkowie antykomunistycznego ruchu oporu, kontynuujący walkę zbrojną do początku lat pięćdziesiątych. Ich ciała grzebano w utajnionych i w większości nieznanych do dziś miejscach: na i w pobliżu cmentarzy, w pobliżu siedzib aparatu bezpieczeństwa, w lasach i na poligonach wojskowych.”  (Na podstawie www.poszukiwnaia.ipn.gov.pl)

VI edycja projektu przebiegała pod hasłem „Z modlitwą Ojczyźnie 1939–1989” i była poświęcona tym osobom, które swoje zaangażowanie w polskość łączyły z wiarą chrześcijańską. Mogły to być osoby świeckie lub duchowne.

Ksiądz Aleksander Falzmann

Ksiądz Aleksander Falzmann urodził się w Łodzi 24 sierpnia 1887 roku. Był synem przemysłowca Alojzego Falzmanna i Emilii Gröne. Miał kilkoro rodzeństwa.

Do 1905 roku uczył się w łódzkim gimnazjum o profilu humanistycznym, ale po zamknięciu szkoły z powodu strajku kontynuował naukę w Kijowie, mieszkając u starszej, zamężnej już siostry Joanny Klikarowej i tam zdał egzamin maturalny. W latach 1908 – 1912 studiował na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu w Dorpacie (obecnie Tartu w Estonii), jedynej uczelni w Rosji carskiej kształcącej teologów protestanckich.

8 grudnia 1912 roku, w pierwszą niedzielę Adwentu, został ordynowany przez superintendenta Juliusza Burschego w kościele Św. Jana w Łodzi (obecnie rzymskokatolicki kościół oo. jezuitów), gdzie podjął służbę jako wikariusz. Wkrótce ożenił się z Łucją Seiler, a 30 listopada 1913 roku przyszedł na świat ich syn – Karol Aleksander.

W 1914 roku zaczął administrować parafią obejmującą Pułtusk i Mławę. Wybuch I wojny światowej zmienił koleje jego życia. Ewangelikom, utożsamianym w carskiej Rosji z Niemcami, władze sprzyjały. Znalezienie się Niemiec i Rosji we wrogich obozach sprawiło, że ewangelicy zostali uznani przez Rosjan za obywateli nielojalnych, potencjalnych zdrajców, szpiegów lub dywersantów. Zaczęto ich wysiedlać w głąb Rosji. Jak pisze ksiądz doktor Woldemar Gastpary: „Jeszcze w listopadzie 1914 roku wysiedlono wszystkich ewangelików, Niemców, Litwinów i Polaków z guberni suwalskiej, od stycznia 1915 roku zaczęto wysiedlać ludność ewangelicką z okolic Warszawy. Wysiedlanie dotknęło ludność tych okolic, które najdłużej były w ręku Rosjan, a więc parafie po prawej stronie Wisły, gubernia warszawska, po części radomska, łomżyńska, lubelska, chełmska oraz cały Wołyń i Polesie. Szczególnego posmaku całej sprawie dodaje fakt, że mężczyzn zdolnych do służby wojskowej w armii rosyjskiej przedtem zmobilizowano, natomiast niezdolnych do służby wojskowej mężczyzn, kobiety i dzieci wysiedlono. Dobytek został na łasce losu wydany na łup grabieży. (…) Za sprawą ks. Burschego, który wszak pełnił także urząd pierwszego pastora warszawskiego, kolegium kościelne zboru stołecznego wystąpiło w marcu 1915 r. z memoriałem do głównodowodzącego armii rosyjskiej, Mikołaja Mikołajewicza, w którym uzasadnia błędne traktowanie wszystkich ewangelików jako Niemców (…) Memoriał skutku nie odniósł, wysiedlanie trwało dalej, natomiast uporczywe zabiegi (…) na rzecz wysiedlonych władze rosyjskie potraktowały jako gest nieprzyjazny Rosji. (…) Ks. Bursche został przez władze carskie pozbawiony urzędu generalnego superintendenta i i przymusowo wysiedlony do Rosji.” Ewangelicy z parafii administrowanej przez księdza Aleksandra Falzmanna zostali także wysiedleni, chociaż on sam nakazu wyjazdu nie dostał. Pomimo tego, po konsultacji z księdzem Juliuszem Bursche, dobrowolnie udał się na wygnanie i pod koniec kwietnia 1915 roku za swoimi parafianami wyjechał do Charkowa. Kolegium Kościelne parafii ewangelickiej w Pułtusku jako wyraz uznania dla jego postawy zdecydowało o powieszeniu w kościele powiększonego portretu księdza Aleksandra Falzmanna „dla podkreślenia jego dobrowolnego pójścia na wygnanie za powierzonymi mu duszami”.

Koniec I wojny światowej i odradzanie się państwa polskiego, scalanego z trzech zaborów postawiły ewangelików w Polsce przed wyborem, jakiemu zwierzchnictwu się podporządkować. Część wspólnot kościelnych do tego czasu podlegała władzom w Berlinie lub Wiedniu. Ostatecznie ksiądz Juliusz Bursche doprowadził do połączenia ewangelików trzech zaborów i poddania ich władzy polskiego Konsystorza. Niemniej wracający w 1918 roku z Charkowa ksiądz Falzmann musiał walczyć z samozwańczym niemieckim Konsystorzem o objęcie swej dawnej parafii w Pułtusku. Czuł się Polakiem pomimo niemieckiego nazwiska i pochodzenia. Podzielał poglądy księdza Burschego i uważał, że Kościół Ewangelicko – Augsburski w Polsce powinien mieć charakter narodowy. Ojciec księdza Aleksandra Falzmanna mawiał: „ Ta ziemia dała wam chleb, tu jest wasza ojczyzna.” Także ksiądz Falzmann twierdził, że bez względu na pochodzenie dla ewangelików od wieków mieszkających w Polsce jest ona prawdziwą ojczyzną.

W Pułtusku w 1919 roku urodziła się Falzmannom córka Irena, a po przeprowadzce do Zgierza kolejna, Ina.
Ksiądz Falzmann w Zgierzu znalazł się po wyborze na proboszcza tamtejszej parafii. Został wybrany niewielką przewagą głosów nad konkurującym z nim
Adolfem Löfflerem, popieranym przez tę część parafian, która oczekiwała księdza „z świadomie niemieckim nastawieniem”. Zarówno burzliwy przebieg wyborczego zgromadzenia parafialnego, jak i późniejsze działania przeciwników księdza Falzmanna spowodowały, że jego praca w Zgierzu nie należała do łatwych. Dość duża w Zgierzu, jak i pobliskiej Łodzi mniejszość niemiecka kultywowała swoje narodowe tradycje, a ziemia łódzka należy do tych części kraju, gdzie jej utożsamianie się z Polską jako ojczyzną przebiegało najwolniej.

Urząd proboszcza parafii w Zgierzu ksiądz Aleksander Falzmann objął 24 grudnia 1920 roku. Pomimo tego, że nabożeństwa po polsku odprawiano tylko raz w miesiącu dla nielicznej grupy Polaków – ewangelików w Zgierzu i jedynie lekcje religii dla uczniów szkół ponadpodstawowych prowadzono po polsku, a resztę nabożeństw, godziny biblijne, szkółkę niedzielną i lekcje przedkonfirmacyjne prowadzono w języku niemieckim, mając na względzie parafian o niemieckim pochodzeniu, tarcia trwały nieprzerwanie, a nasiliły się w czasie Synodu Konstytucyjnego (1922/1923). Ksiądz Falzmann był jednym z jego czterech sekretarzy, a konflikt na tle narodowościowym podczas Synodu zagroził wewnętrznym podziałem Kościoła. Sytuacji proboszcza zgierskiej parafii nie ułatwiał fakt, że był jedynym w okolicy pastorem – Polakiem i jedynie on zajmował zdecydowane stanowisko propaństwowe. Za tę postawę został odznaczony w 1933 roku Złotym Krzyżem Zasługi.

Aktywność księdza Falzmanna przejawiała się także w działalności społecznej. Współpracował z parafialnym Kołem Pań, Panien i Młodzieńców. W latach 1925 – 1929 kierował Szkołą Ewangelistów w Zgierzu. Przez parafię prowadzony był też dom starców, dom sierot i ochronka. Odbywały się próby chóru. Działała kulturalno-religijna organizacja Męskie Stowarzyszenie Śpiewacze „Concordia”. Ksiądz Falzmann należał na początku lat 30-tych XX wieku do założycieli propolskiego Zgierskiego Towarzystwa Sportowo-Strzeleckiego, które miało równoważyć wpływy Zgierskiego Klubu Sportowego i Zgierskiego Stowarzyszenia Gimnastycznego, gdzie dominowała nacjonalistyczna propaganda niemiecka.

II wojna światowa dotarła do Zgierza 3 września 1939 roku. Zbombardowano między innymi kościół ewangelicki. Po wkroczeniu wojsk niemieckich do miasta część mieszkańców zatrzymano w charakterze zakładników. Znalazł się wśród nich nieprzypadkowo ksiądz Aleksander Falzmann. Z początku go uwolniono, ale już 28 września 1939 roku, w dniu, kiedy do rodziny dotarła informacja, że walczący w kampanii wrześniowej syn Karol żyje i dostał się do niewoli niemieckiej, księdza – patriotę aresztowało gestapo. Osadzono go w więzieniu przy ulicy Sterlinga w Łodzi. Zarzucono mu przede wszystkim bliską współpracę z biskupem Juliuszem Bursche, aresztowanym w tym samym czasie, 3 października 1939 roku w Lublinie. Obu czekał podobny los.

W czasie przesłuchań księdza Falzmanna torturowano fizycznie i psychicznie. Przewożono go do więzienia na Radogoszczu i publicznie zanurzano w beczce z lodowatą wodą, a w siedzibie gestapo przy ulicy Anstadta w Łodzi katowano podczas przesłuchań. Krótki okres wytchnienia przyszedł, kiedy dzięki doktorowi Millerowi, koledze ze szkoły, został zatrudniony w aptece więziennego szpitala. Doktor Miller zginął potem w powstaniu warszawskim.

W czerwcu 1940 roku księdza Aleksandra Falzmanna przewieziono do Dachau, przydzielając do karnej kompanii z obostrzonym rygorem. Przesłuchiwania były prowadzone na tzw. „oddziale politycznym”, gdzie stosowano m.in. karę słupka (podwieszenie na łańcuchach pod sufitem za ręce złożone na plecach) i zaszczepiono mu flegmonę (ropowicę). Po krótkim pobycie w Oranienburgu w 1941 roku znalazł się ponownie w karnej kompanii w Dachau, tym razem ostatecznie.

W kwietniu 1942, po wyjątkowo ostrych przesłuchaniach i torturach ksiądz Aleksander Falzmann zwierzył się współwięźniowi ze Zgierza, że więcej już nie wytrzyma. Po wyrzuceniu go z oddziału politycznego został przygarnięty przez księży katolickich do ich baraku. Zmarł 4 maja 1942 roku, krańcowo wycieńczony, wieziony taczką do komory gazowej. Wybawił go od niej atak serca.

Nie zgodzono się na wydanie prochów rodzinie. Na cmentarzu ewangelickim w Zgierzu znajduje się tylko symboliczny grób bohaterskiego księdza – polskiego patrioty, który doświadczył w swoim życiu szykan i okrucieństw za wierność wybranej ojczyźnie, religii i służbę swoim parafianom. To oni ufundowali i postawili pamiątkowy krzyż na cmentarzu.

Przy powyższym opracowaniu korzystano przede wszystkim z poniższych tekstów i wszelkie podobieństwa są nieprzypadkowe:

1/ opracowania Joanny Korsan „Ks. Aleksander Falzmann. Wspomnienie w sześćdziesiątą rocznicę śmierci”, zamieszczonego na stronie Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Zgierzu.

2/ książki Edyty Klink-Orawskiej „Wiara, praca, nowa ojczyzna. Dzieje luteranizmu na ziemi zgierskiej do roku 1972”, Parafia Ewangelicko-Augsburska w Zgierzu 2012.

3/ opracowania Mileny Przybysz „Ks. Aleksander Falzmann (1887 – 1942). Bohaterski pastor”, zamieszczonego w zbiorze VIII serii „Bohaterowie trudnych czasów”, tom 10 Biblioteki „Kroniki Miasta Łodzi”, UMŁ, Biuro Informacji i Informacji Społecznej 2013.

4/ opracowania Iny Placheckiej „Zarys historii Parafii E-A w Zgierzu – Rozdział 3”, zamieszczonego na stronie Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Zgierzu.

W przypadku rozbieżności w podanych faktach opierano się na książce Edyty Klink-Orawskiej, która dotarła do największej ilości dokumentów, zdjęć i wspomnień i jest dzięki temu najbardziej wiarygodna.

Wielką pomocą były także dwa wykłady księdza biskupa Jana Cieślara:
1/ „Ewangelicy w dawnym zaborze rosyjskim”, Sosnowiec 24.09.2014.
2/ „Straty wśród duchownych ewangelickich w czasie II wojny światowej”, Łódź 2009.

Ponadto korzystano z następujących pozycji:

1/ Berndt Krebs „Państwo, Naród, Kościół. Biskup Juliusz Bursche a spory o protestantyzm w Polsce w latach 1917 – 1939”, Augustana 1998.

2/ Dariusz Szlawski „Z dziejów Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Zgierzu w okresie międzywojennym”, Parafia Ewangelicko-Augsburska Opatrzności Bożej w Zgierzu 2007.

3/ Hanna Krajewska „Protestanci w Łodzi 1815 – 1914. Miedzy edukacja a ewangelizacją”, Instytut Historii Nauki Polskiej Akademii Nauk, seria „Monografie z dziejów oświaty”, tom XLV, 2014.

4/ Kazimierz Badziak, Karol Chylak, Małgorzata Łapa „Łódź wielowyznaniowa. Dzieje wspólnot religijnych do 1914 roku”, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego 2014.

5/ Andrzej Tokarczyk „Ewangelicy polscy”, Wydawnictwo Interpress 1988.

Wszystkie zamieszczone zdjęcia bez autorskich inskrypcji pochodzą z archiwum Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Zgierzu.

Siostra Marta Grudke

Marta Grudke, urodziła się 15 października 1929 roku w Przanowicach [niektóre źródła podają nazwę Pszonowice lub Pszanowice] w powiecie Brzeziny koło Łodzi. Uczęszczała do szkoły ewangelickiej w Żakowicach, a później w Koluszkach.

Przed zakończeniem II wojny światowej rozpoczęła naukę w szkole handlowej, której nie ukończyła. Zawieruchy wojenne sprawiły, że przerwała naukę i podjęła pracę. Początkowo pracowała w Łodzi opiekując się dziećmi łódzkiej sędzi. Następnie podjęła zatrudnienie w kuchni w szpitalu w Tomaszowie. Pracowała wówczas wśród katolickich zakonnic poznając uroki życia w habicie.

Za namową ewangelickiego biskupa Karola Kotuli przyjechała na Śląsk do Miechowic. Pierwszy raz uczestniczyła w Tygodniu Ewangelizacyjnym organizowanym na terenie Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Miechowicach [Do 1951 roku Miechowice były samodzielną gminą. W wyniku reformy administracyjnej zostały włączone do Bytomia].

Pod wpływem przeżyć, jakich doświadczyła w trakcie Tygodnia postanowiła przerwać pracę w szpitalu i zaangażowała się w roczną Służbę dla Pana w miechowickich zakładach opiekuńczych. Na ten czas zakłady w Miechowicach były już upaństwowione, ale pracowało w nich jeszcze 8 sióstr, były to m.in. Siostry: Gabriela, Magdalena, Eugenia i Zuzanna (wyświęcona jeszcze przez Matkę Ewę) oraz Aurelia Scholl, która pełniła obowiązki przełożonej.
W trakcie swej posługi młodziutka Marta postanowiła wstąpić do diakonatu. Na diakonisę została wyświęcona niespełna trzy miesiące po swoim przyjeździe do Miechowic. A było to jesienią 1952 roku. Uroczystość odbyła się w Miechowicach w bardzo kameralnym gronie, wśród gorących modlitw i żarliwego śpiewu [Siostra Marta Grudke śpiewała wtedy pieśń: „Wszystko Tobie dziś oddaję”]. Zaraz po zaczepkowaniu świeżo upieczoną diakonisę wydelegowano na wyjazd misyjny. W towarzystwie Siostry Klary, Siostra Marta wyjechała do Tabity.  Później wyjechała do Zachełmia koło Jeleniej Góry, by służyć w domu wypoczynkowym „Marzenie”.

Oprócz opieki nad dziećmi i osobami starszymi diakonise prowadziły także pracę ewangelizacyjną i misyjną. Nie było łatwo, brakowało dosłownie wszystkiego, ale Bóg pomagał im każdego dnia.
W roku 1959 Siostra Marta wróciła do Miechowic. Do roku 1995 prowadziła Dom Opieki „Ostoja Pokoju”. Ośrodek mieścił się wówczas w domu wybudowanym przez Huberta von Tiele-Winckler dla swojej córki Ewy. Poświęcenie „Ostoi Pokoju” miało miejsce w 1890 roku i stało się zaczątkiem potężnego dzieła miłosierdzia. Ewa von Tiele-Winckler znana jako Matka Ewa z Miechowic powołała później zakłady opiekuńcze i diakonat, które swą nazwę przejęły od pierwszego domu, „Ostoi Pokoju”.

„Obowiązki, które wykonywała chętnie i z wielkim zaangażowaniem, zaczynały się wczesnym rankiem i obejmowały wszelki rodzaj aktywności niezbędnej do funkcjonowania ośrodka. Siostra Marta prowadziła administrację, ale także prała, prasowała, sprzątała, gotowała, niosła pensjonariuszom domu opieki pocieszenie w chwilach zwątpień i starała się ulżyć ich cierpieniu. Przez długi czas prowadziła także Szkółkę Niedzielną, grała na organach i przygotowywała kościelny ołtarz do każdego nabożeństwa. Gdy niektóre siostry zaczęły emigrować do Niemiec, a starsze zmarły, przybyło jej jeszcze więcej obowiązków.” *

Siostra Marta Grudke na przestrzeni lat swojej pracy w Miechowicach nie tylko opiekowała się  pensjonariuszkami domu opieki. Jednocześnie stała się strażniczką i spadkobierczynią całego dziedzictwa po Matce Ewie i „Ostoi Pokoju”, które tylko dzięki jej wielkiemu poświęceniu i zaangażowaniu przetrwało w Miechowicach do dnia dzisiejszego.

Gdy w 1995 roku na terenie Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Miechowicach poświęcono nowy budynek Domu Opieki, Siostra Marta przeszła na zasłużoną emeryturę. Zamieszkała w Domku Matki i Ewy i pielęgnując pamięć o Matce Ewie propagowała jej postać prowadząc niewielkie muzeum w specjalnie wydzielonej części Domku.

Jest ostatnią diakonisą miechowickiego diakonatu, która wciąż mieszka w Miechowicach. [Obecnie miechowicki diakonat ma swoją siedzibę w Niemczech].

22.11.2003 roku otrzymała Różę Lutra – czyli najwyższe wyróżnienie Diecezji Katowickiej, jako wyraz wdzięczności za ofiarną, długoletnią służbę w Diecezji Katowickiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Rzeczyspospolitej Polskiej.

30.09.2012 roku jako pierwsza została wyróżniona Nagrodą „Ostoi Pokoju” imienia Matki Ewy. Nagroda została ustanowiona wspólnie przez miasto Bytom, samorządy województwa śląskiego, opolskiego i dolnośląskiego oraz Diecezję Katowicką Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Laur ma upamiętniać Ewę von Tiele-Winckler, osobę całkowicie oddaną bezinteresownej pomocy drugiemu człowiekowi oraz dzieło jej życia – Ostoję Pokoju. Wyróżnienie ma ponadto na celu uhonorowanie osób i podmiotów zajmujących się działalnością społeczną i charytatywną na rzecz mieszkańców z terenu województw śląskiego, opolskiego i dolnośląskiego.

W 2013 roku wyprowadziła się z Domku Matki Ewy i zamieszkała wśród swoich krewnych „na blokach”. [ „Bloki” potoczna nazwa jednego z miechowickich osiedli wzniesionych w czasach późnego PRL-u”]. Jeszcze dziś można ją spotkać, jak przechadza się miechowickimi uliczkami. Znają ją wszyscy mieszkańcy Miechowic.

Wszystkie zamieszczone zdjęcia bez autorskich inskrypcji pochodzą z prywatnej kolekcji Siostry Marty Grudke.

Richard Ernst Wagner

Richard Ernst Wagner nie był Polakiem. Był Niemcem. Był także ewangelickim pastorem. Urodził się 5 marca 1883 roku w Skoczowie. Studiował w Wiedniu, Berlinie i Strasburgu. Wikariat odbył w Baden koło Wiednia i w Białej na Śląsku. Od 1914 roku, aż do swojej śmierci, pracował jako proboszcz w parafii w Bielsku. Księdza doktora Wagnera zalicza się do wybitnych historyków śląskich, a przede wszystkim ziemi bielskiej. Prowadził on badania nad śląską odmianą języka niemieckiego. W badaniach uchwycił wpływ dialektów językowych XVII – wiecznych przybyszów z Turyngii i Górnej Saksonii. W jego dorobku pisarskim wymienia się przede wszystkim:

1/ Bielski Syjon w kazaniach swoich pastorów (Der Bielitzer Zion in den Predigten seiner Pastoren 1782-1921: ein Gedenkband zum 18. April 1921 aber auch ein Denkmal der Denkberkeit und Liebe gesetzt dem Verdienste treuer Seelsorge der Vorganger im Bielitzer Pfarramt, Bielitz/Bielsko: W. Frohlich, 1921),

2/ Księga Kroniki Bielska – Białej (Das Buch der Bielitz-Bialaer Chronika : Bausteine zu einem Geschichtsbuch der Bielitz-Bialaer Landschaft, Posen/Poznań: Historische Gesellschaft fur Posen, 1938),

3/ (Der Beeler Psalter: die Bielitz-Bialaer deutsche mundartliche Dichtung, Kattowitz/Katowice: Druck und Verlag Kattowitzer Buchdruckerei und Verlags-S. A., 1935).

Ks. dr Richard Wagner pełnił funkcję superintendenta niemieckiego liceum. Jako społecznik brał udział w przedsięwzięciach parafialnych, a także działał w organizacjach mniejszości niemieckiej na Śląsku. Dlaczego więc uważamy go za postać godną upamiętnienia w VII edycji „Kamieni pamięci”, zatytułowanej „Za to, że byli Polakami”? Otóż, w obliczu zbliżania się Armii Czerwonej i  po przejściu frontu oraz po faktycznym połączeniu Śląska z Polską nie uciekł na zachód, lecz pozostał w parafii. Bardzo szybko rozpoczął duszpasterską pracę dla pozostałych, nielicznych Polaków – ewangelików, prowadząc dla nich nabożeństwa w języku polskim. Aresztowano go 16.05.1945. roku i osadzono w obozie Zgoda w Świętochłowicach. Był to obóz podlegający Urzędowi Bezpieczeństwa Publicznego, działający od lutego do listopada 1945 roku. Mieścił się na terenie wcześniejszego, niemieckiego podobozu koncentracyjnego KL Auschwitz-KL Eintrachthütte. Osadzano w nim Niemców, Żydów, Ukraińców, Austriaków, Rumunów i Polaków: członków Armii Krajowej oraz Narodowych Sił Zbrojnych, a także innych, oskarżanych o podpisanie volkslisty lub „niechęć do komunistycznej władzy”. W obozie panowały katastrofalne warunki bytowe. Na porządku dziennym były głód i tortury, którymi wsławił się przede wszystkim komendant obozu, Salomon Morel.

Richard Ernst Wagner zmarł 3 sierpnia 1945 w wyniku epidemii tyfusu lub czerwonki. Jak większość ofiar tego obozu ma tylko symboliczną mogiłę. Na świętochłowickim cmentarzu odsłonięto  imienną tablicę poświęconą jego osobie.
Wypowiedział słowa, które stały się losem wielu wojennych i powojennych ofiar: „Zawinili inni; cierpieć muszą i znieść niewinni”.